Brak kategorii

Wyjaśnijmy sobie wszystko…

Mój blog nie miał nigdy na celu poruszania tematów politycznych, bardzo mocno trzymałam się z daleka od poruszania jakichkolwiek kwestii światopoglądowych i głośnego wyrażania na ten temat swojej opinii. Jeśli mnie czytacie i jesteście ze mną, dobrze o tym wiecie.

Ale… w pewnym momencie przestaje być miło.

Przychodzi taki moment, że nawet miejsca takie jak moje, wolne od kwestii politycznych i światopoglądowych muszą włączyć się w pewne działania.

Nie mogę być na strajkach. Niestety. Uważam, że to nie miejsce, w które mogłabym zabrać tak małe dziecko, więc działam dla Was tu i w swoich mediach społecznościowych. Może część mnie za to potępi, część znajdzie argument za którym mogłabym jednak zabrać swoje dziecko. Ja uważam, że nie.

Jestem jednak z kobietami. Zawsze, od pierwszej chwili założenia bloga miałam na celu wsparcie kobiet, bo sama będąc kobietą i matką, wiem z czym musimy się mierzyć w naszym codziennym życiu. Wiem, jakie ograniczenia nas codziennie spotykają, wiem jak trudno jest nam też w macierzyństwie. Od nierównych z mężczyznami płac i możliwości zatrudnienia (tak, ciągle), nierówny wciąż podział obowiązków domowych i rodzinnych, nierówne traktowanie na polach naukowych i wielu innych codziennych kwestiach, po właśnie tę poruszaną dziś – odebrania nam prawa do decydowania o sobie, prawa wyboru, naszej podstawowej wolności.

Nie jestem za aborcją, bo chcę zabijać nienarodzone dzieci. Jestem za aborcją, bo chcę, żeby każda kobieta i mężczyzna mieli możliwość decydowania o swoim życiu, o tym jak będzie ono wyglądało w przyszłości, o tym czy mam siłę nosić i urodzić chore dziecko, czy chcę by cierpiało po urodzeniu, czy ja chcę cierpieć patrząc na jego cierpienie lub śmierć. Sama osobiście chciałabym mieć taką możliwość, choć nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze zdecyduję się na dziecko, zwłaszcza w obliczu sytuacji, jaka teraz nas spotyka. Mimo to jestem z Wami nie patrząc na świat przez pryzmat własnych doświadczeń.

Niektórzy powiedzą, że kwestia finansowa jest nieistotna, że nie ważne ile mamy pieniędzy. Ale nie wiem czy zdajecie sobie sprawę jakich nakładów finansowych wymaga utrzymanie ciężko chorego dziecka, ile opieki wymaga. Kwestia finansowa w przypadku takiego dziecka jest wręcz kwestią podstawową, która zapewnia mu przeżycie i godne funkcjonowanie. Bez realnej pomocy ze strony państwa to żadne życie. Nie mam na myśli tylko pomocy w formie pieniężnej, ale choćby zadziałania w kierunku znacznego obniżenia kosztu i dostępu do leczenia takich osób, a także odciążenia rodzin w kwestii opieki nad takimi dziećmi. Tym powinniśmy się w pierwszej kolejności zająć. A nie spychać niepełnosprawność do czterech ścian, gdzie rozgrywają się ludzkie dramaty. Nie da się samą miłością i pięknymi romantycznymi frazesami pomóc niepełnosprawnemu dziecku, nie da się zapewnić mu odpowiedniej opieki. Jeśli mamy walczyć o życie, walczmy najpierw o to, które już jest, walczmy o dalszy rozwój medycyny, utrzymanie jej na odpowiednim poziomie i dostęp do niej.


 

Ja bardzo rozumiem osoby blisko Kościoła, wierzące. Dla mnie to też było kiedyś ważne. KK nie może ugiąć się i powiedzieć aborcji tak. Ale ta sprawa powinna pozostawać w obrębie społeczności, a nie wychodzić poza nią, rozlewając się na całe społeczeństwo. Warto postawić się w tej sytuacji na miejscu świadków Jehowy, którzy zabraniają przeprowadzania transfuzji krwi swoim wyznawcom. Czy chcielibyśmy, żeby ten zakaz został rozszerzony na wszystkich, gdyby to oni byli większością? Raczej nie, prawda? Nakazy i zakazy wynikające właśnie z kwestii światopoglądowych powinny pozostać kwestią naszego sumienia. Ale tutaj ważną rolę odgrywają również nasi zwierzchnicy, politycy, którzy na taką sytuację pozwalają, zezwalając na mieszanie kwestii religii ze sprawami polityki.

Mam mieszane uczucia co do aktów tzw. wandalizmu i zakłócania Mszy Św. Ale przychylam się do nich, bo tego uczyła nas historia. Napisy na murach zawsze były obecne w walce. Ile mamy na murach upamiętnionych już z resztą miejsc z symbolem Polski Walczącej? Dziś tym symbolem jest błyskawica. Zakłócanie Mszy? A jak wyobrażacie sobie rozmowy, o których i tak nikt nie usłyszy, nikt się nie dowie? Tylko, że też nie tędy droga. Siłą rzeczy nasza walka się rozszerza, bo zwracamy się w złym kierunku. Dlatego też to z naszymi politykami powinniśmy rozmawiać o rozdziale spraw politycznych od Kościoła i jasnym postawieniu granicy w tym miejscu.

Zarzucacie nam, że macie wrażenie, że walczymy w tej chwili już o wszystko. Tak! Dokładnie, bo te kwestie są ze sobą powiązane. Otworzyliście Puszkę Pandory, wypuszczając z niej największe problemy.

Dlatego dziś walczymy o swój wybór i wolność, ale jutro nie zapomnijmy o innych!

Cześć! Jestem Joanna. Jestem przede wszystkim mamą, ale też spełniam się na polu zawodowym. Mam wspaniałego partnera, który wspiera mnie w moich działaniach i bez niego nie powstałby ten blog. Mam cudownego synka, który codziennie daje mi dobrego kopa do działania! Ukończyłam studia pedagogiczne w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Gorzowie Wielkopolskim, zdałam wszystkie egzaminy studiując Komunikację Społeczną na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – jednak nie podeszłam do obrony, znajdując się wtedy na małym życiowym zakręcie, miałam również epizod dwóch semestrów studiów administracyjnych na AJP w Gorzowie Wielkopolskim, ale z uwagi na trudność pogodzenia wszystkich ról jakie pełnię, musiałam z nich także zrezygnować. Bardzo lubię spędzać czas z moją rodziną w wolnych chwilach, lubię upiec dobre ciacho, kocham i muszę czytać – chociaż 15 minut każdego dnia, oczywiście uwielbiam pisać, ostatnio korzystam wiele z rad Kobiecej Foto Szkoły, uczestnicząc aktywnie w #instawtorku. Fotografuję telefonem. A kiedy udaje mi się nie mieć zrobionych paznokci – lubię odkurzyć moją gitarę.

Zostaw komentarz