Dziecko

Mleczna droga, wcale nie „mlekiem i miodem płynąca”…

Nasza historia rozpoczyna się pewnego popołudnia 2015 roku, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam tego malutkiego człowieka, zawiniętego w rożek i przyniesionego mi początkowo tylko do karmienia, po dwóch godzinach od cięcia cesarskiego. W pierwszym karmieniu pomagała mi położna. Położyła malucha obok, żeby mógł się najeść i spokojnie zasnąć.

Kiedy maluch się najadł i zasnął został zabrany, bo jeszcze nie byłam w stanie wstać. Znieczulenie trzymało mnie mocno… Następnego dnia kiedy już mogłam wstać moje dziecko zawitało do mnie z powrotem. Wtedy z karmieniem musiałam radzić sobie sama. Raz tylko otrzymałam pomoc i radę od jednej położnej.

Pamiętam, że kiedy byłam w szpitalu ciągle wydawało mi się, że mały się nie najada, że płacze, bo nie mogę go nakarmić. Jednej nocy tak płakał, że poprosiłam, żeby podano mu mm. To trochę pomogło, chociaż zostałam za to niezbyt przyjemnie potraktowana przez położne. Karmienie przez pierwsze dwa dni w szpitalu było dla mnie naprawdę trudne i miałam wtedy okropny moment zwątpienia. Na szczęście nie musiałam spędzać długiego czasu w szpitalu. Wyszliśmy z Leo już drugiego dnia.

W domu było nieco lepiej. Byłam spokojniejsza, chociaż miałam też kilka problemów obok karmienia piersią, ale samo karmienie przebiegało dość dobrze i spokojnie. Któregoś dnia rozpoczął się nawał pokarmu. Musiałam wspomagać się laktatorem, bo maluch nie potrafił dobrze ssać, ja jeszcze popełniałam błędy przy przystawianiu go do piersi, dlatego też kaleczył brodawki. Karmiłam go na przemian jedną piersią, a z drugiej tylko odciągałam, później próbowałam jeszcze nakładek na piersi, ale też nie pomagały. W końcu skorzystałam z jednej z dobrych maści – Maltan. I ona pomogła zaleczyć piersi. Później było coraz lepiej i nasze wspólne karmienie przebiegało już do końca bez sensacji, było normalne, prawie książkowe. Leo tylko preferował jedną pierś i właściwie pił tylko z niej, drugą opróżniał jak już czułam, że to bardzo konieczne. Tak było właściwie do końca – później pił już tylko z tej jednej piersi. Ale nie miałam w związku z tym żadnych problemów.

To był dla nas bardzo dobry czas. Czas kiedy oboje mogliśmy budować bliskość, dobrą relację i przywiązanie. Trwał 3,5 roku. Zakończenie karmienia też przebiegło świetnie, bo Leo był już na tyle rozumny, że wystarczyło powiedzieć mu, że po prostu nie chcę dawać mu już piersi. Bardzo go kocham, ale już nie chcę i teraz możemy się przytulać, a mleczko dostanie z kubeczka. I te słowa przyjął bardzo spokojnie, i już ani razu nie dostał później piersi.

Oczywiście nie obyło się bez różnych negatywnych sytuacji związanych z karmieniem piersią i komentarzy, które nigdy nie powinny paść. Najbardziej zapadł mi chyba w pamięć komentarz mojej dawnej szefowej, kiedy poprosiłam o przerwę na karmienie dziecka piersią – mały miał już prawie trzy lata. Nie będę przytaczać tutaj słów, ale była zdziwiona, że karmię trzylatka i stwierdziła, żebym nie przesadzała. Wydaje mi się, że mamy prawo karmić tak długo jak chcemy i skorzystać przy tym z przysługujących nam praw. Generalnie jak dochodzi już do karmienia rocznego dziecka to wszyscy w koło zaczynają mówić Ci, że to może za długo, że trzeba pomyśleć o tym, że niedługo warto skończyć i zacząć już odstawiać dziecko, albo że bardzo trudno będzie wtedy budować relację z partnerem – tak, niestety piersi ciągle, nawet przez najbliższych są sprowadzane do obiektu seksualnego, a nie ich faktycznego zadania, jakim jest karmienie dziecka… Nawet WHO zaleca długie karmienie piersią, o ile to tylko możliwe. Na gov.pl znajdziemy informację, że:

„Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca:

  • wyłączne karmienie piersią do ukończenia przez dziecko 6 miesiąca życia,
  • kontynuację karmienia piersią do ukończenia drugiego roku życia i dłużej przy jednoczesnym wprowadzaniu pokarmów uzupełniających.

Autorytety medyczne nie wskazują do kiedy możesz karmić piersią”.

Także Kochane karmcie swoje dzieci piersią tyle ile chcecie i możecie, karmcie je tak jak Wy chcecie i uważacie za słuszne. Czy to będzie karmienie piersią, karmienie mlekiem odciągniętym laktatorem czy mlekiem modyfikowanym. Oczywiście budowanie więzi z dzieckiem karmionym piersią jest nieocenione i wspaniałe, ale więź można budować na wiele różnych, cudownych sposobów. Róbcie to, co podpowiada Wam intuicja, wasze zdrowie (przede wszystkim, również psychiczne) i wasze samopoczucie.

Piszcie swoje historie, opowiadajcie – dajcie innym siłę!

Cześć! Jestem Joanna. Jestem przede wszystkim mamą, ale też spełniam się na polu zawodowym. Mam wspaniałego partnera, który wspiera mnie w moich działaniach i bez niego nie powstałby ten blog. Mam cudownego synka, który codziennie daje mi dobrego kopa do działania! Ukończyłam studia pedagogiczne w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Gorzowie Wielkopolskim, zdałam wszystkie egzaminy studiując Komunikację Społeczną na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – jednak nie podeszłam do obrony, znajdując się wtedy na małym życiowym zakręcie, miałam również epizod dwóch semestrów studiów administracyjnych na AJP w Gorzowie Wielkopolskim, ale z uwagi na trudność pogodzenia wszystkich ról jakie pełnię, musiałam z nich także zrezygnować. Bardzo lubię spędzać czas z moją rodziną w wolnych chwilach, lubię upiec dobre ciacho, kocham i muszę czytać – chociaż 15 minut każdego dnia, oczywiście uwielbiam pisać, ostatnio korzystam wiele z rad Kobiecej Foto Szkoły, uczestnicząc aktywnie w #instawtorku. Fotografuję telefonem. A kiedy udaje mi się nie mieć zrobionych paznokci – lubię odkurzyć moją gitarę.

Zostaw komentarz