Lifestyle

Dlaczego styczeń nie mógł być bardziej łaskawy?

Wiecie sami… Tyle planów na Nowy Rok. I co z tego wyjdzie, wyszło… Nie wiadomo, ale już wiem, że z większości z nich nie będę w stanie się wywiązać. Szkoda, szkoda… Jednak nie próżnowałam przez ten miesiąc. Ale o tym zaraz.

Styczeń jak każdy w Nowym Roku niesie ze sobą pełnię nadziei. Mój nie przyniósł zbyt wiele. Miało być lepiej, a jest… hmmm… Ciekawie? Burzliwie? Gorzej? Nie wiem… Na pewno strasznie zaskakująco. Jak w jakiejś czarnej komedii, z mocnym czarnym humorem.

Pierwszego stycznia, a właściwie to kilka dni później dowiedziałam się o śmierci mojego taty, którego nie znałam zbyt dobrze. Właściwie wcale. Nigdy nie mieliśmy okazji się poznać. Na pogrzeb też nie udało nam się dotrzeć. Mówię w liczbie mnogiej, bo jest nas dwoje (ja i brat). Jedyne co nam pozostało to wysłanie wiązanki. Pozostało jeszcze wiele spraw do ogarnięcia… Ale tutaj styczeń tak sobie z nas zadrwił. Skupiałam się właśnie w ostatnim czasie głównie na tej kwestii, i inne rzeczy zaprzątały mi głowę. Nie byłam w stanie zbyt wiele napisać.

Moje plany musiały się nieco pozmieniać i musiałam je odłożyć w czasie. Przynajmniej część z nich. Aktywność przeniosłam do swoich mediów społecznościowych i tam ostatnio mogliście mnie śledzić. Zrobiłam już jeden kurs KSF (Kobiecej Foto Szkoły) na temat fotografii telefonem i powoli się uczę. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że aby zdjęcia były choć trochę lepsze trzeba ich wykonać naprawdę wiele. Ostatnio natrafiłam nawet na taki piękny i głęboki w swojej prostocie cytat o fotografii:

Twoje pierwsze dziesięć tysięcy zdjęć będzie najgorsze.

Henri Cartier – Bresson

Bardzo to do mnie przemawia, bo tak jest niemal ze wszystkim, zwłaszcza z rzeczami, które wymagają jakiejś twórczej aktywności. Tak samo można powiedzieć o tekstach (nawet tych na blogu)…

Chwila przerwy od bloga była mi w tym miesiącu potrzebna. Wracam jednak do pisania tekstów i jednoczesnego działania na Instagramie. Potrzebowałam tego czasu, żeby przemyśleć swoje teksty i to w jaki sposób chcę pisać, i w jaką stronę chcę podążać. Teraz wiem, że na pewno zrezygnuję z wprowadzania SEO, bo pisanie na blogu w taki sposób przestało mnie zadowalać. Stało się jakimś mechanicznym tworzeniem tekstów, które być może miały lepsze zasięgi, czytały się nieco łatwiej, ale przestały być całkiem moje. Wolę mieć mniejszy zasięg, ale chcę żeby to pisanie do Was przynosiło mi też jakąś radość i żebym zasiadała do tego z pasją i chęcią. Myślę, że takie teksty też dotrą do Was lepiej i będzie się je czytało jednak z większą lekkością niż takie mocno techniczne artykuły.

Kolejną kwestią właśnie jest rozwój konta na Instagramie. Dla mnie to świetne miejsce do komunikacji z Wami, do wspólnych rozmów i wymiany myśli. Mam też stronę bloga na Facebooku, ale jakoś jej nie czuję i zastanawiam się czy nie zrezygnować z jej prowadzenia. Łatwiej docierać mi do Was przez Insta. Dajcie znać co o tym myślicie? Czy potrzebujecie facebookowego fanpejdżu? Czy coś on Wam daje? Bo bardzo poważnie zastanawiam się nad jego prowadzeniem. Wydaje mi się, że bardziej jednak umiem w Instagram. Chociaż nie chcę opierać swoich działań o jedno medium, bo nigdy nic nie wiadomo i coś może splajtować, zostać zamknięte, możemy zostać pozbawieni do jednego z nich dostępu. Różne sytuacje mogą się wydarzyć, więc wolę być też z drugiej strony zabezpieczona.

BTW jednak na Instagramie trochę się ostatnio zadziało. Przybyło kilka nowych osób, moje relacje żyją jakoś lepiej – tworzę ostatnio cykl o Porozumieniu Bez Przemocy. Na pewno pojawi się tutaj też artykuł na ten temat, ale to już kiedy mocniej się zapoznam z wszystkimi zagadnieniami NVC. Mam nadzieję, że temat interesuje Was równie mocno, jak mnie. Nie jestem w tej kwestii jakimś mega ekspertem, sama się uczę i miewam problemy ze złością, ale przy okazji moich poszukiwań dzielę się z Wami tym czego się nauczę i czego się dowiem.

Nie robię takich podsumowań miesiąca, ale teraz się na to zdecydowałam, bo czułam się Wam winna kilku wyjaśnień. Miały być teksty, a nie było… No to teraz już będą. Wracam. Choćbym miała pisać po nocach.

Do następnego napisania!

Cześć! Jestem Joanna. Jestem przede wszystkim mamą, ale też spełniam się na polu zawodowym. Mam wspaniałego partnera, który wspiera mnie w moich działaniach i bez niego nie powstałby ten blog. Mam cudownego synka, który codziennie daje mi dobrego kopa do działania! Ukończyłam studia pedagogiczne w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Gorzowie Wielkopolskim, zdałam wszystkie egzaminy studiując Komunikację Społeczną na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – jednak nie podeszłam do obrony, znajdując się wtedy na małym życiowym zakręcie, miałam również epizod dwóch semestrów studiów administracyjnych na AJP w Gorzowie Wielkopolskim, ale z uwagi na trudność pogodzenia wszystkich ról jakie pełnię, musiałam z nich także zrezygnować. Bardzo lubię spędzać czas z moją rodziną w wolnych chwilach, lubię upiec dobre ciacho, kocham i muszę czytać – chociaż 15 minut każdego dnia, oczywiście uwielbiam pisać, ostatnio korzystam wiele z rad Kobiecej Foto Szkoły, uczestnicząc aktywnie w #instawtorku. Fotografuję telefonem. A kiedy udaje mi się nie mieć zrobionych paznokci – lubię odkurzyć moją gitarę.

Zostaw komentarz